A-klasa: Było lepiej niż jesienią, ale efekt końcowy ten sam
W ostatnią niedzielę kwietnia nasz pierwszy zespół udał się na wyjazdowe starcie do Lenartowic, aby o ligowe punkty powalczyć z miejscową Błyskawicą. Chcieliśmy też zrehabilitować się po blamażu z jesieni, kiedy to przegraliśmy 3:7. Niestety nie udało się ani jedno, a drugie tylko w pewnej części, bo i tak przegraliśmy, lecz 2:3. Możemy czuć jednak niedosyt.
Do Lenartowic na pierwszy odcinek serii "Majówkowe granie" pojechaliśmy z nadzieją na dobry rezultat, ale też z kilkoma brakami w kadrze. Zabrakło naszych najskuteczniejszych napastników - Jakuba Jankowskiego i Roberta Papiewskiego. Zagrać nie mogli również Rafał Dzietczyk i Filip Borysewicz. Trener Michał Pondel musiał zatem wymyślić odpowiednią koncepcje i siłą rzeczy wyjściowy skład mocno różnił się od tego, który rywalizował o punkty z Kaszowem. W ataku za duet Jankowski - Papiewski zobaczyliśmy powracających do składu Adriana Hejtotę i Dmytro Kolmyka. W środku pomocy Sebastian Stanek, Tomasz Lamek i Miłosz Jagodziński (za Piotra Miklasa, który usiadł na ławce). W obronie w trójce środkowych - Sebastian Glinka, Dominik Zawada i Rafał Padiasek (za Jagodzińskiego, który przesunięty został do pomocy). Wahadła bez zmian - Kuba Sawicki i Adrian Łyczba. No i bramkarz bez zmian - Jakub Pondel. Na ławce zasiedli wcześniej wspomniany Miklas, a także Kamil Gołdyn, Brajan Szendzielorz, Tomasz Słowiński i w piłkarski strój przebrał się Maciej Adamczyk.
Początek meczu dosyć ospały i z dużą dozą niedokładności, na co miała wpływ nie tylko ospałość wielu zawodników, a i dość duże podmuchy wiatru, które utrudniały grę górnych piłek (w niektórych sytuacjach pomagały). Początek spotkania mimo wszystko wyglądał lepiej w wykonaniu gospodarzy, którzy częściej gościli w okolicach pola karnego Widawy. Na nasze szczęście konkretów w ich akcjach nie widzieliśmy. Było uderzenie sprzed pola karnego (po rykoszecie) obok słupka. Był strzał w boczną siatkę. Była interwencja J.Pondla i Jagodzińskiego po próbie z dość ostrego kąta. Była jakaś tam wypiąstkowana przez naszego kipera wrzutka i to było na tyle. Niestety po naszej stronie wcale nie wyglądało to lepiej. Groźny strzał z dystansu oddał Stanek, ale bramkarz świetnie po nim interweniował. No i to byłoby na tyle do tej 30 minuty. Ale zanim ta 30 minuta wybiła to rywale...objęli prowadzenie. Wrzutka kapitana Lenartowic z lewej strony na pole karne. Tam spod krycia Padiaskowi ucieka napastnik rywali i ładnym strzałem z główki, przy dalszym słupku nie daje szans naszemu bramkarzowi. 0:1. W międzyczasie mamy jeszcze potężne uderzenie Lenartowic z rzutu wolnego po którym J.Pondla ratuje poprzeczka. My natomiast po straconym golu mogliśmy doprowadzić do wyrównania. Najpierw jednak Hejtota został uprzedzony przez dobrze wychodzącego z bramki golkipera, a później ten sam golkiper juź nie wyszedł najlepiej i sfaulował w sytuacji sam na sam Jagodzińskiego. Ten wytrącony z równowagi wrzucił piłkę w pole karne. Sędzia przy kontakcie miał gwizdek w ustach, ale nie wiedzieć czemu zastosował "przywilej korzyści". Korzyść w polu karnym? No, może być jeśli broniący jest faulowany przez atakującego, ale nie jeśli bramkarz fauluje napastnika. Sędzia uznał, że ten faul był za miękki, żeby podyktować rzut karny. Ktoś powie - no fajnie, ale jeśli był faul, nawet miękki, to doszło do przewinienia i powinno zakończyć się na rzucie karnym. Niestety sędzia nie okazał się konsekwentny, a Jagodziński następnym razem przy "miękkim faulu" musi po prostu przeturlać się parę razy po murawie, krzyknąć tak głośno, żeby z Lenartowic słyszeli go na Leśnicy i wtedy chłop będzie miał i faul i karnego. Do przerwy zatem nic się nie zmieniło i gospodarze prowadzili 1:0 i było to prowadzenie zasłużone.
Druga połowa zaczęła się znów dosyć anemicznie. I my i rywale pałaliśmy się akcjami zaczepnymi, ale niekonkretnymi. U nas nawet jak któryś z naszych graczy przedostał się w pole karne przeciwników to nie miał zbyt wiele opcji, bo koledzy nie za bardzo kwapili się z pomocą. Tak też mieliśmy uderzenie Kolmyka z powietrza - nad poprzeczką. Była również próba - Stanka - również niecelna. Wydawało się jednak, że to nasz zespół jest bliżej wyrównania stanu rywalizacji, niż przeciwnik jego podwyższenia. Wtedy z pomocą przyszła jednak nasz brak decyzyjności i złe rozwiązania. Głupie straty przed naszym polem karnym i ratowanie się wybiciem na rzut rożny. Pierwszy rzut rożny - udało się zażegnać. Drugi rzut rożny zakończył się w sposób kryminalny. Piłka przeleciała przez 7 metr na wysokość metra sześćdziesiąt i zawodnik rywali strzałem z główki umieścił piłkę w siatce. Sytuacje na linii bramkowej starał się uratować Łyczba, ale po prostu nie zdążył. 0:2. Po tej bramce trener Pondel dokonał trzech zmian! Hejtotę, Łyczbę i Lamka zastąpili odpowiednio Szendzielorz, Miklas i Gołdyn. Mimo dwubramkowej straty nie poddawaliśmy się i ruszyliśmy mocno do ataku. No i kilka okazji sobie wykreowaliśmy. Najpierw strzał Stanka sprzed pola karnego świetnie obronił bramkarz. Później nawet strzeliliśmy gola po rzucie, ale sędzia asystent dopatrzył się spalonego. Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Głęboko broniące się Lenartowice nie przerwały akcji na 25 metrze i do piłki dopadł Jagodziński. Uderzenie z powietrza i futbolówka wpadła do siatki idealnie przy słupku, obok starającego się interweniować golkipera. 2:1. Gol dodał nam skrzydeł w ofensywie, ale jakimś dziwnym trafem spowodował totalne rozkojarzenie w linii obrony. Nagle przeciwnicy znaleźli się w sytuacji 2 na 3 obrońców. Napastnik zagrał z prawej strony wzdłuż pola karnego i wydawało się, że piłkę spokojnie wybije Glinka. Ten niestety nie upilnował rywala mającego za swoimi plecami i ten przy asyście Seby i Kamila Gołdyna - z metra dołożył nogę i trafił na 3:1. Jak chce się wygrywać lub przynajmniej nie przegrywać meczów - to nie można popełniać tak prostych błędów w linii obrony, a niestety gole numer 2 i 3 to jest coś druzgocącego. Po trzecim strzelonym golu "Miejscowi" włączyli protokół - "utrzymać wynik" i też już nie atakowali większą ilością graczy niż dwóch (czasem trzech), gęsto bronili w obronie i nie śpieszyli się z rozgrywaniem akcji. Nie mamy o to pretensji - też byśmy pewnie tak robili przy korzystnym rezultacie, chociaż patrząc na naszych (co niektórych) w "gorącej wodzie kąpanych" zawodników to i z tą cierpliwością i boiskowym cwaniactwem byłoby trudno. W tym momencie przestoju sędzia pokazał cztery żółte kartki. Rywalom za faul i opóźnianie gry, a nam na ławce rezerwowych za krytykę pracy sędziego. Taki kartonik otrzymał Lamek i Słowiński, który dwie minuty później wraz z Adamczykiem pojawili się na murawie zastępując odpowiednio Kolmyka i Glinkę. W końcówce spotkania było sporo emocji, było wiele chaosu w grze, ale też były sytuacje. Po stronie Błyskawicy był strzał w słupek i uderzenie, które bez problemów do boku odbił J.Pondel. Po naszej stronie było dużo wrzutek i strzałów niecelnych. Kąśliwy strzał z wolnego Stanka - świetnie został obroniony przez kipera. Po główce Szendzielorza bramkarz na raty interweniował, a i próba Zawady przeleciała tuż nad poprzeczką. W 84 minucie w końcu szczęście się do nas uśmiechnęło. W pole karne rywali powędrował Padiasek. Dostał świetną piłkę z głębi pola od Zawady i ładnym strzałem z główki przy dalszym słupku trafił na 3:2. Ostatnie kilka minut to akcje toczone na połowie Lenartowic, lecz jak to często bywa - bardzo chcieliśmy strzelić gola i też podejmowaliśmy szereg nieoptymalnych decyzji. "Lenary" się wybroniły i po końcowym gwizdku sędziego to one mogły cieszyć się z wygranej - 3:2. Czego im serdecznie gratulujemy!

My możemy czuć niedosyt, bo wcale nie byliśmy rażąco gorsi od swojego rywala, a remis był w zasięgu. Niestety popełniliśmy zbyt proste błędy, wykreowaliśmy sobie zbyt mało dogodnych sytuacji, a te co mieliśmy nie zostały zamienione na gole. Możemy też minimalnie mieć uwagę do sędziego o tego niepodyktowanego karnego, który przy wykorzystaniu, dałby do przerwy wynik 1:1 i może inaczej by się to wszystko potoczyło. Teraz jednak się już tego nie dowiemy. Sami jesteśmy winni swojemu losowi - nie zagraliśmy dostatecznie dobrze, zabrakło też szczęścia i musimy z tego meczu jak najszybciej wyciągnąć odpowiednią naukę, bo teraz czekają nas kolejne ciężkie mecze. Wracając do tytułu tej relacji - zagraliśmy o wiele lepiej niż jesienią, bo porażka 2:3 to lepszy rezultat niż porażka 3:7. Nadal jest to jednak porażka i oby stała się dobrą lekcją na przyszłość.
A-klasa:
Błyskawica Lenartowice - Tomtex Widawa Wrocław 3:2 (1:0)
Bramki: Jagodziński, Padiasek
Rozkład bramek:
1:0 - gol dla Lenartowic (28 minuta)
2:0 - gol dla Lenartowic (58 minuta)
2:1 - Jagodziński bez asysty (66 minuta)
3:1 - gol dla Lenartowic (68 minuta)
3:2 - Padiasek as. Zawada (84 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Kuba Sawicki, Sebastian Glinka (80' Tomasz Słowiński), Rafał Padiasek, Dominik Zawada, Adrian Łyczba (60' Piotr Miklas); Miłosz Jagodziński, Sebastian Stanek, Tomasz Lamek (60' Kamil Gołdyn); Adrian Hejtota (60' Brajan Szendzielorz), Dmytro Kolmyk (80' Maciej Adamczyk)
Żółte kartki: Lamek (66' - krytyka orzeczeń sędziego, na ławce rezerwowych), Słowiński (78' krytyka orzeczeń sędziego, na ławce)
Jeśli o przyszłość chodzi to już dzisiaj o 18:00 odbędzie się trening na Widawie, a już jutro kolejny mecz ligowy o 11 w Prusicach z liderem tabeli - miejscowym Orłem.